wtorek, 27 maja 2014

Partie Huitième: "Tatuś dziecka również całkiem, całkiem."

            Lądowanie nie było dla mnie najprzyjemniejsze, ponieważ skurcze w żołądku i odruchy wymiotne nie mogły poczekać jeszcze chwilę, tylko właśnie teraz musiały powrócić. Kiedy stałam już z walizkami przed wejściem i czekałam na taksówkę czułam się, jakbym zaraz miała zemdleć i od bliższego spotkania z kostką brukową ratował mnie tylko mocny uścisk Dawida na wysokości bioder. Kiedy wreszcie nadjechała taksówka od razu zostałam do niej wepchnięta. Podałam adres hotelu.
            Pół godziny później już się w nim meldowaliśmy. Kiedy tylko dostałam elektroniczny kluczyk od razu pognałam w kierunku pokoju. Puściłam rączkę walizki, która bezwładnie opadła na podłogę i uderzyła w nią z hukiem. Nie zwracałam na to uwagi, tylko pośpiesznie udałam się w kierunku toalety z wiadomych przyczyn.
           Godzinę później leżałam już z workiem lodu na głowie i obserwowałam idealnie biały sufit. Jeszcze chyba nigdy aż tak mną nie pomiatało. Każdy, nawet najmniejszy dźwięk, czy poruszenie, wydawało mi się cztery razy mocniejsze, niż jest w rzeczywistości. Chciałam zabić każdego ptaka, który siadał na parapecie i śpiewał. W aktach desperacji rzucałam małymi poduszkami w okno. Miałam ich dookoła siebie całkiem sporo, więc powinno mi wystarczyć, dopóki te pieprzone stworzenia nie pójdą spać. Chciałam umrzeć, jakie to byłoby piękne w tym momencie nic nie czuć.
         Usłyszałam pukanie do drzwi, które po chwili się otworzyły. Stały w nich Noela i Sandra. Obie z szerokimi uśmiechami na twarzach. Albo mi się wydawało, Abo niesamowicie bawił ich mój aktualny stan. Obrzuciłam je nienawistnym spojrzeniem. Ale zaraz sobie na nich użyję.
- Jeżeli przyszłyście się ze mnie pośmiać, to do niewidzenia. – warknęłam niezbyt uprzejmie. No, ale ludzie! One najnormalniej w świecie przyszły się ze mnie ponabijać! Bez przesady, ja tutaj umieram.
- Spokojnie, przyszłyśmy powiedzieć, że idziesz z nami na przymiarkę sukienki dla druhny. Przypominam, że nie możemy czekać, ponieważ już za dwa dni ślub. – oznajmiła Noela. Przewróciłam oczami.
- Dzidziuś nigdzie nie chce się dzisiaj wybrać. – powiedziałam, zanim zdążyłam się ugryźć w język. Popatrzyły na mnie zdziwione.
- Ja wiem, że z tobą jak z dzieckiem, ale nigdy nie lubiłaś, jak zwracaliśmy się do ciebie per dzidziuś. – stwierdziła zdziwiona Sandra. Popatrzyłam na nią, jak na kretynkę. – Zaraz, zaraz. – mruknęła pod nosem. Oczy powiększyły jej się do wielkości, przypominającej pięciozłotówki, a ta twarz wkroczyło jeszcze większe zdziwienie.
         Pisk, jaki dało się teraz słyszeć w pomieszczeniu można porównać do wybuchu bomby. Obie darły się i skakały, jak wariatki, którymi i bez tego są. Nie myślałam, że tak trudno będzie im skojarzać fakty, ale czego ja się mogłam po nich spodziewać. No właśnie, kiedy są razem to można porównać je do jakichś postaci z kreskówki, które niczego nie biorą na poważnie i wydurniają na każdym możliwym kroku. No, ale w końcu właśnie za to je pokochałam.
- No, ale trzeba przyznać, że tatuś dzidziusia też całkiem przystojny. – stwierdziła w pewnym momencie Sandra. Zmarszczyłam czoło, nie rozumiejąc, o co jej tym razem chodzi.
- Zgadzam się. Całkiem przystojny blondyn. – dopowiedziała Noela, po czym obie pomachały znacząco brwiami.
           Na początku zupełnie nie wiedziałam, co mam zrobić. Patrzyłam na nie rozszerzonymi do granic możliwości oczami zastanawiając się, czy one tak na serio, czy bardziej w żartach. Po kilkunastu sekundach ciszy wybuchłam niepohamowanym śmiechem, zwijając się na łóżku i co chwilę jęcząc „Ała” oraz zaciskając ręce nad brzuchem. Ja nie mogę. One na serio pomyślały, że ja z Dawidem. Jak na komendę w wejściu do pokoju pojawił się wcześniej wspomniany mężczyzna. Jego widok sprawił, że moje rozbawienie wzmogło się kilkakrotnie. Dopiero po około pięciu minutach udało im się mnie uspokoić. Chociaż to bardziej była inna potrzeba – rzygu, rzyg. Coś pięknego, a za darmo. Szkoda, że moje wnętrzności tak bardzo na tym cierpią.
       Oczywiście dziewczyny i tak wyciągnęły mnie, żeby przymierzać pieprzone sukienki, więc już od godziny czekam na moją kolej, siedząc na jednym z krzeseł w jakimś salonie ślubnym. Szczerze powiedziawszy czuję się bardzo dziwnie z myślą, iż kiecka opnie mnie w tym stopniu, że będzie widać lekko zaokrąglony brzuch. Wszystkie dziewczyny w towarzystwie są idealnie szczupłe, a ja co? No właśnie. Westchnęłam ciężko, podnosząc się z siedzenia i udając w kierunku przymierzalni. Tak, jak myślałam przed wejściem tutaj – zamek nie chciał się dopiąć i choćby nie wiem, jak krawcowa się starała, jej wysiłek za każdym razem schodził na marne. Kobieta zapewniała, że do jutra na pewno wyrobi się z poszerzeniem jej, ale sam fakt, że aż tyle przytyłam mnie załamał.
        Siedziałam w swoim pokoju, rozmawiając z Dawidem o wszystkim i o niczym. Głównym tematem był jednak ślub Noeli, którego on nie mógł doczekać się bardziej niż ja. Doprowadzał mnie tym do pojedynczych wybuchów śmiechu, które bardzo szybko udawało mi się powstrzymywać, kiedy obrzucał moją osobą morderczym spojrzeniem. Spojrzałam przez okno, które wychodziło na duży odkryty basen. Wytężyłam wzrok, widząc znajomą sylwetkę. Kierowana jakimś dziwnym impulsem podeszłam do niego i zaczęłam przyglądać się piłkarzom, którzy bawili się w wodzie, jak małe dzieci. Wśród nich był on. Jednak spokojniejszy, niż go pamiętam. Splotłam ręce na wysokości piersi i spuściłam głowę. Teraz, kiedy zobaczyłam go po kilku tygodniach rozłąki zdaję sobie sprawę z tego, jak bardzo mi go brakuje. Westchnęłam ciężko, kiedy poczułam, jak przyjaciel przytula się do moich pleców.
- Może powinnaś z nim porozmawiać. – powiedział cicho, odkrywając na kim jeszcze kilka sekund temu spoczywało moje spojrzenie. Po moich plecach przeszedł dziwny dreszcz. Pokiwałam przecząco głową, odwracając się w jego stronę.
- Jestem na to za słaba. – powiedziałam, spuszczając wzrok i wpatrując się w moje bose stopy. Dlaczego w takich momentach są najbardziej interesującą rzeczą na świecie? – Pewnie pierwsze, co bym zrobiła, to palnęła jakąś głupotę, której później na sto procent bym żałowała. – dodałam, wymijając go i rzucając się na łóżko. Chyba zrozumiał, że chcę być teraz sama, ponieważ usłyszałam delikatne zamknięcie drzwi. Nie dane mi jednak było długo myśleć, ponieważ zmorzył mnie sen.
      Następny dzień był najgorszym koszmarem, jaki mnie dotąd spotkał. Już o godzinie szóstej do pokoju wpadła uhahana Noe z informacją, że krawcowa do niej zadzwoniła, że mamy przyjechać na ponowną przymiarkę. Nie protestowałam wiedząc, ile sprawia jej to radości i szczęścia. Pojechałyśmy, zmierzyłam i okazało się, że jest wręcz idealnie. Później dziewczyny wyciągnęły mnie do obejrzenia sali, w której ma odbyć się wesele. Była ogromna, a kolorystyka ozdób utrzymana została w biało – fioletowych barwach. Zastanawiam się, jak wygląda suknia ślubna Nunez Rosy. Wszystkie dziewczyny zapewniają mnie, że jest niesamowita, ale to stwierdzenie jakoś za bardzo nie pobudza mojej wyobraźni. Potem działo się jeszcze wiele innych rzeczy, w których oczywiście bez słowa sprzeciwu musiałam uczestniczyć, bo tylko a znam się na wszystkim. Akurat. Jakbym ich nie znała, to w cale nie domyślałabym się, że chcę trzymać mnie jak najdalej od Benzemy. Nie mam im tego za złe, a nawet wręcz przeciwnie – dziękuję Bogu, że te dwie wariatki były aż tak bardzo pomysłowe. Jak już wcześniej wspominałam – nie zniosłabym rozmowy z napastnikiem i najprawdopodobniej już na początku powiedziała coś, czego później bym żałowała. Nienawidzę tego uczucia. Snujesz się, jak jakiś cień i za wszystko obwiniasz swoją własną osobę.
       Równo o godzinie dziewiętnastej do mojego pokoju wpadły wszystkie dziewczyny z informacją, że idziemy na wieczór panieński. Nie chciało mi się, ale ni byłam im w stanie odmówić. To znaczy na początku próbowałam, ale zaczęły mówić, jak bardzo skrzywdzę tym Noelę i sprawię jej niesamowitą przykrość. W takiej sytuacji nie byłam w stanie zrobić nic innego, jak kląć na pieprzone poczucie winy i sumienie oraz iść wymęczyć się przez kilka godzin. No, ale czego się nie robi dla najlepszych przyjaciół.
        Ubrałam na siebie luźną, letnią sukienkę i wyszłam z pokoju, gdzie czekały już na mnie dziewczyny. Uśmiechnęłam się delikatnie, zamykając drzwi. Mam nadzieję, że Dawid będzie w środku, jak wrócę, bo nie wzięłam ze sobą mojego klucza. Rozmawiając na przeróżne tematy udałyśmy się w kierunku wyjścia z mojego hotelu. Wspominałam, że wszyscy goście mieszkają właśnie w nim? Nie? No to właśnie wspominam. Sandra, która była główną organizatorką dzisiejszego wieczoru, stwierdziła że do klubu mamy tylko około dwustu metrów, więc nie opłaca się zamawiać taksówki. Zastanawiam się, czy później, wiecie jak już będą narąbane w cztery dupy, to jej zdanie się nie zmieni. No, nic nie będę mówić.
          Kiedy dotarłyśmy na miejsce i weszłyśmy do środka od razu przywitała nas głośna muzyka. Kilkaset tańczących ludzi ocierało się od siebie, a odór alkoholu był aż za bardzo wyczuwalny. Skrzywiłam się nieznacznie, ruszając w tym samym kierunku, co San. Mam nadzieję, że miejsce w którym będziemy przebywać, odizoluje nas choć trochę do tego całego burdelu. Owszem, lubię imprezować, jak większość osób w moim wieku, ale nie wiem, czy jest to najlepsze miejsce dla mnie w takim stanie. Jedno wiem na sto procent – nie tknę niczego, co ma w sobie procenty. Na tyle głupia nie jestem. Usiadłam na miękkiej, krwistoczerwonej kanapie, gdy już przecisnęłyśmy się do loży. Na stoliku stały już drinki, w ilości odpowiedniej dla nas. Pokręciłam przecząco głową, kiedy Irina chciała mi podać jedną ze szklanek. Wszystkie, oprócz polek popatrzyły na mnie zdziwione. Uśmiechnęłam się delikatnie, wskazując palcem na lekko zaokrąglony brzuch. Minęła chwila, zanim Sara, Irina i Clarisse zrozumiały o co mi chodzi? Ich reakcja? Taka sama, jak Nunez i Ramos – zaczęły piszczeć i drzeć się, jak głupie.
- Tatuś dziecka również całkiem, całkiem. – powiedziała Brazylijka, poruszając znacząco brwiami, na co na moją twarz wstąpił grymas, który niemalże natychmiast zastąpiłam szeroki uśmiech.
- Daw jest gejem. – powiedziałam, obserwując reakcję wszystkich po kolei.
        Clar wypluła wszystko co miała w buzi z powrotem do szklanki. Rosjanka upuściła telefon, na którym coś pisała. San zaczęła dusić się na zmianę z Noelą, a Sara wytrzeszczyła oczy. Serio, nawet ona nie domyśliła się od razu? Eh … Co dzieje się w tej Hiszpanii. Mimo największych chęci nie udało mi się powstrzymać głośnego śmiechu ich reakcją i już po chwili zwijałam się na łóżku pod jego wpływem. Naprawdę powinny być bardziej domyślne. No, przynajmniej takie je zapamiętałam, kiedy wyjeżdżałam z Madrytu kilka miesięcy temu.
- Czekaj, czekaj, czeka. Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że … - urwała Sara, patrząc raz na mój brzuch, a raz na moją twarz. Pokiwałam nieśmiało głową, dobrze wiedząc o co jej chodzi. W końcu z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że mam do czynienia z tymi samymi dziewczynami, które zostawiałam.
- Jak mu powiemy, to nie uwierzy! – pisnęła Noela, podskakując na łóżku i rzucając mi się na szyję. Pokiwałam energicznie głową.
- Dopóki sam nie zauważy, macie mu nic nie mówić – ostrzegłam, podnosząc się z łóżka, ale zrobiłam to za szybko, bo od razu musiałam usiąść. Schowałam twarz w dłoniach, pochylając się lekko do przodu. Spokojnie, przecież nigdzie mi się nie spieszy.

            Dziewczyny zaczęły nade mną skakać i mówić, czego mi tu nie przyniosą. Nie było to dla mnie najprzyjemniejsze, bo hałas skutecznie podrażniał bolącą jeszcze głowę. Błagałam w duchu, żeby to się jak najszybciej skończyło. Po raz kolejny z pomocą przyszła mi Sara, która najwyraźniej rozumiała, w jakim aktualnie jestem stanie. Mam nadzieję, że uda mi się jakoś przetrwać kilka najbliższych dni.

_______________________________

Ja tutaj tylko z rozdziałem i reklamą ...
http://byc--soba.blogspot.com/ [Jesica Evans & Evi]

2 komentarze:

  1. No ja ci chyba coś zrobię !!! Czemu tak długo nie pisałaś? Rozdział boski ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. super!! następny chcemy :D

    OdpowiedzUsuń