sobota, 23 listopada 2013

Prologue: "Ja będę teraz strasznie płakać ( ... ) "

"Ale ja chyba nie zawsze wiedziałem, jak troszczyć się o ciebie."
Antoine de Saint - Exupery 
"Mały Książe"
_________________

- Karim, możemy porozmawiać? – zapytałam, kiedy tylko mój narzeczony schodził po schodach do kuchni. Wczoraj mocno zabalował. Nie był to pierwszy raz. Tylko, że ta impreza sprawiła, że coś we mnie pękło. Musi ze mną porozmawiać, za długo dałam sobą pomiatać.
- Dziewczyno, czy to nie może poczekać? Mam kaca jak cholera. Nie widać? – zapytał z ironią. O nie. Już nie będę się z tobą tak bawić.
- Nie, nie może. – odpowiedziałam stanowczo.
- To mów. – powiedział siadając naprzeciwko mnie w naszym (jeszcze) wspólnym domu.
- Chciałam zapytać, dlaczego mnie zdradziłeś z tą dziwką? – zapytałam prosto z mostu. – I nie zaprzeczaj, że nic takiego nie było. Dziewczyny były na tej imprezie i zrobiły ci zdjęcia. Jeżeli nie wierzysz, to mam je na telefonie. W każdej chwili mogę ci je pokazać. – dopowiedziałam, kiedy zastanawiał się dłuższą chwilę.  Wiedziałam, że znowu próbuje wymyślić jakąś wymówkę. O nie, nie tym razem. Skończyłam już z potulną Jacqueline.
- Może ty mi już nie wystarczasz? – zapytał prosto z mostu. Poczułam się tak, jakby całe życie ze mnie uciekło, a on sam dał mi z otwartej dłoni w twarz. 
- Jak możesz? – wysyczałam. Jeszcze chwila i znów zacznę płakać. A już więcej miałam tego nie robić. Nie przez niego. Obiecywał mi. Zresztą … Za każdym razem obiecywał.
- Słuchaj. Nie mam teraz czasu. Musze iść na trening. Przemyśl sobie to wszystko, bo dobrze wiesz, że jeżeli chcesz się ze mną ożenić musisz pamiętać o tym, że nigdy nie będziesz „tą jedyną”. – zadrwił, po czym wyszedł z salonu. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy zostawiając po sobie czarny ślad od tuszu do rzęs.  Nie wiem, ile tak siedziałam, ale z pustki, w której obecnie się znajdowałam wyrwał mnie trzask drzwi i odgłos silnika na podjeździe. Poszłam do, teraz już jego sypialni i wzięłam walizkę. Nie myślałam, o tym, co robię. Działałam impulsywnie. Pakowałam wszystkie moje rzeczy. Byle, jak najszybciej się stąd wydostać. Pewnie się zastanawiacie, kim jestem? Cóż chyba powinnam wam wyjaśnenić. Otóż nazywam się Jacqueline Renan, do dziś byłam narzeczoną Karma Benzemy. Byliśmy razem od sześciu lat. Karim oświadczył mi się po trzech latach spędzonych razem. Wszystko było pięknie, ładnie, ale do czasu. Właśnie… Wszystko zaczęło psuć się, kiedy chłopak został przeniesiony do Realu Madryt. Wiadomo. Potęga piłkarska, jeden z największych klubów piłkarskich na świecie. Gwiazdorstwo zaczęło odbijać do głowy. Od roku prowadza się z panienkami. A działa to w ten sposób. Wieczorem wychodzi na imprezę, wraca rano, po upojnej nocy z tanią dziwką, po czym ja mówię mu, że wiem, co robi. On oczywiście wszystkiemu zaprzecza, oskarża mnie o to, że mu nie wierzę, ja zaczynam płakać, on mnie przytula i mówi, że wszystko się naprawi i będzie dobrze, że wszystkie pary przeżywają kryzys w swoim związku. Na te imprezy oczywiście zabrania mi iść. Dziś nie wytrzymałam. Okłamałam go z tymi zdjęciami. Tak naprawdę dziewczyny przesiedziały cały wieczór ze mną, bo ja już nie radzę sobie z tym psychicznie. Dlatego postanowiłam wyjechać. Wyznaję zasadę, że nie przebywam zbyt długo tam, gdzie mnie nie chcą. Karim mnie już nie potrzebuje. Kocham go i właśnie dlatego nie będę stawać mu na drodze do szczęścia.
      Wzięłam dwie walizki i torbę podręczną, po czym zeszłam na dół. Poszukałam kartki, długopisu i wzięłam się za pisanie listu.
Karim
   Wiem, że jestem dla Ciebie tylko ciężarem. Nigdy tego nie chciałam, wiec postanowiłam cię ode mnie uwolnić. Oddaję Ci kluczyki do domu i samochodu oraz pierścionek zaręczynowy. Mam nadzieję, że podarujesz go osobie, która wniesie do twojego życia to, czego ja wnieść nie mogłam i nasze drogi przez to tak się rozchodzą. Zabrałam wszystko to, co moje, żeby Ci w przyszłości nie przeszkadzało. Mam nadzieję, jestem pewna, że ułożysz sobie beze mnie życie, jeszcze lepiej, aniżeli ze mną.
                                                                                                               Zawsze kochająca i pamiętająca

                                                                                                                             Jacqueline Renan
  
    Położyłam karteczkę na stoliku w kuchni, wygrzebałam z mojej torebki wcześniej wspomniane klucze i umiejscowiłam je obok mojego listu pożegnalnego oraz pierścionka zaręczynowego i zadzwoniłam po taksówkę. Teraz pozostało mi tylko na nią poczekać. Na razie będę mieszkać u przyjaciółki, narzeczonej Fabio Coentrao, Noeli, jeszcze, Nunez Rosa. Na całe szczęście dla mnie, dziewczyna powiedziała chłopakowi, że zamieszka z nim dopiero po ślubie. Rozejrzałam się ostatni raz po domu i poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. Nie Jacqueline, nie możesz się teraz rozkleić. Usłyszałam trąbienie. Taksówka przyjechała. Bez większego zastanowienia wzięłam walizki i zeszłam przed dom. Kierowca zapakował je do bagażnika, a ja władowałam się na miejsce pasażera. Nie dałam rady powstrzymać już łez. Jeżeli chodzi o płacz jestem bardzo słabą osobą. Taksówkarz popatrzył na mnie współczująco, kiedy podawałam mu adres.

- Ja będę teraz strasznie płakać, ale niech pan nie zwraca na to uwagi, tylko jedzie pod podany adres. – mężczyzna tylko pokiwał potakująco głową i odjechał, a ja czułam, że straciłam w swoim życiu coś bardzo ważnego. Coś, po czym pustki nic i nikt nie da rady już nigdy zapełnić. 

*~*~*
Znów to samo. Prolog i zaczynamy od początku ;)
Szczerze mówiąc zastanawiałam się, czy nie dodać tego prologu tutaj, zanim skończyłam poprzednie opowiadanie, ale stwierdziłam, że prowadzenie czterech opowiadań w tym samym czasie jest ponad moje siły. Nie dość, że rozdziały pojawiałyby się w bardzo dużym odstępie czasowym, to notki nie byłyby najwyższej jakości ... 
No cóż, nie przedłużając, mam nadzieję, że wam się podobało i zapraszam na nową historię z Karimem Benzemą w roli głównej ;)

1 komentarz:

  1. co? mój Karim? mój Karim? MÓJ? nieeeee....
    mam za dobre wspomnienia z nim związane i sentyment, bo od niego zaczęła się moja 'kariera' pisarska.
    a co do początku.... rozpisywać się nie muszę , bo wystarczy tu tylko jedno zdanie, bądź określenie, jak kto woli... ehem...cytuję "jeśli masz miękkie serce, trzeba mieć twardą dupę' koniec cytatu.
    nie dałabym sę zdradzić, booo faceta trzeba trzymać krótko:) Francuski tego nie wiedzą, ale my Polki? My jesteśmy najlepsze:) taaa my Słowianki.
    and of course... informuj! i dodaj pierwszy rozdział:) booo ja kocham wszystkie opowiadania z Garfieldem:) gdzie jest złym koteckiem i dobrym kocurkiem :))

    OdpowiedzUsuń